Sesja na Wyspie Sobieszewskiej

W dzień ślubu wyszłam z Olką i Łukaszem na kilka zdjęć plenerowych. Oni należą jednak do par, które poświęciły temu tematowi kolejne godziny innego dnia. Wiem, że nie żałują. Ja też bardzo lubię tą sesję i chętnie do niej wracam. Taka sesja przeważnie trwa trzy godziny. To optymalny czas, w którym zdążę zebrać odpowiedni materiał. Zdecydowanie potrzebna jest intensywna praca moja ale również pary. Decydującym się na dodatkową sesję, zawsze to powtarzam.

Sesja na Wyspie Sobieszewskiej to dla mnie wyzwanie, gdyż sporo par prosi właśnie o to miejsce. I niby tylko dlatego jest to wyzwanie? Tak, dokładnie tak jest. Nie łatwo pokazać oryginalnie i fascynować się miejscem, które znasz już bardzo dobrze. Jest to jednak możliwe. Po tylu latach pracy jestem w stanie stwierdzić, że to miejsce w każdej kolejnej sesji wypada totalnie inaczej. Kluczowi są bowiem bohaterowie, a nie miejsce. Miejsce to tylko tło, które odgrywa swoją charakterystyczną rolę. Temu nie mogę zaprzeczyć. Jednak w kolejności, zaraz po bohaterach, turbo ważna jest pogoda i pora dnia. Obserwuję wszystko co światło i cień razem naznaczą. Do tego Wasze zachowania, temperament i emocje, i mamy już zupełnie inną historię.

Szewc bez butów chodził długo, ale w końcu i ja wzięłam udział w takiej sesji. Miałam ten komfort, że wykonywała mi ją przyjaciółka. Ja też nie żałuję. Wręcz jestem Jej niesamowicie wdzięczna. Mam teraz cudowne obrazy w formie zdjęć, które są dla mnie bezcenną pamiątką ważnego dla mnie czasu, dzielonego z ukochaną osobą. Dokładnie tak samo jak te wykonane przeze mnie dla Olki i Łukasza. Zatem korzystajcie z wiedzy, umiejętności i oka fotografa. Korzystajcie z takich możliwości i róbcie sobie wspólne sesje!

Leave A

Comment